"Najważniejsze spotkania odbywają się w duszy, na długo przed tym, nim spotkają się ciała"
Od rana zapowiadało się na kolejny słoneczny dzień. Delikatny wietrzyk poruszał raz po raz dzwoneczkami zawieszonymi przed drewnianymi drzwiami. Wyróżniały się one swoją niecodzienną barwą, gdyż w Magnoli rzadko można było spotkać właśnie takie, koloru fioletowego. Jednak istniało coś, co dziwiło jeszcze bardziej mieszkających niedaleko ludzi. Otóż z komina dość często wydobywał się kolorowy dym, a czasami dało się nawet słyszeć wybuch. Lecz dom jak stał, tak robił to dalej bez jakichkolwiek uszkodzeń. Może właśnie dlatego większość mieszkańców wolało wybrać dłuższą drogę, niż przechodzić tuż obok owego budynku.
W środku - co zapewne wielu by zdziwiło, panował porządek. Każda miotełka ułożona w równym odstępie od siebie, dokładnie wyczyszczona. Słoiki z przeróżnymi maziami stały wysoko na półce, odpowiednio posegregowane, tak by przypadkiem gałki oczne nie połączyły się ze skrzydłami nietoperzy. Wnętrze trochę wyróżniało się na tle innych mieszkań, a wszystko dopełniał jeszcze wielki garnek stojący na środku salonu i jedna znudzona czarownica.
- Ehh - dało się słyszeć westchnięcie pochodzące z wcale niepomarszczonych ust. Kto powiedział, że musi ona być stara? W tejże chwili była nadzwyczaj zmęczona monotonnością świata. Nic ciekawego nie działo się odkąd przemieniła księcia w żabę. Niestety jego żywot był krótki, jednak czego miała się spodziewać po okazie ludzkim? Potrzebowała kogoś o większej sile, który zniesie wszystko i ostatecznie przeżyje te parę lat dłużej. Wsadziła niesforny czerwony kosmyk za ucho, sprawdzając zaraz czy nie uszkodziła lakieru na paznokciach. Nieumyślnie na jej twarz wtargnął uśmiech. Lakier nie mógł się zmazać, w końcu był magiczny.
Sięgnęła po książkę i usiadła wygodnie na dość mocno trzeszczącym i bujanym krześle. Od dziecka lubiła takie starocie. Przeglądała kolejne strony, aż w końcu zatrzymała wzrok dłużej na dwóch zdaniach.
"W każdym sercu znajduje się cząstka magii.
Jednak tylko ci, którzy potrafią nad nią zapanować są zwani magami".
Podskoczyła wraz z krzesłem, a nad jej głową zaświeciła się nagle żarówka. To oczywiste, od początku potrzebowała maga. Poczuła jak brzuch zaczyna ją boleć z podniecenia, a świat wokół jakby staje się jeszcze bardziej kolorowy niż zazwyczaj.
- Tak, koniec z nudą! - krzyknęła, unosząc ręce do góry. Wstała i skacząc od jednej półki do drugiej, brała co róż jakieś flakoniki z płynami o różnych kolorach. Odstawiała je później na mały stolik stojący tuż pod oknem i odliczała na dłoniach, co takiego mogłaby zrobić tym razem.Zatrzymała się, spoglądając z przymrużonymi oczami na składniki.