"Nie czas żałować róży, kiedy płoną lasy...
...Gdy noc każda najgłębsza czerni się żałobą.
Jednak żałuję róży i płaczę nad sobą"
Dziesięć lat. Dokładnie tyle zajęła mu misja, jaką odbył wraz z Natsu i jego przyjaciółmi. Zawsze marzył o tym, aby stać się tak silnym i potężnym jak smoczy zabójca. Pragnął również tak wspaniałej rodziny, jaką udało założyć się przez te lata różowowłosemu. Z uśmiechem przyglądał się dwójce zakochanych i ich małej córeczce. Jasnowłosej dziewczynce odmieniającej całkiem życie magów. Westchnął cicho, stąpając po kałużach. Mimo dwudziestu trzech lat, wciąż zachowywał się niczym dziecko.
Przemierzał kolejno uliczki Magnoli, a z czasem coraz więcej kropli zlatywało z nieba. Drzewa zazwyczaj wysokie i rozłożyste przyćmiewały ostatnie skrawki słońca, jakie nie zdążyło się do końca zakryć za puszystymi obłokami. Okna w domach zostały szczelnie pozamykane. Robili to mieszkańcy, chcąc ukryć się przed nadchodzącą burzą. Lecz mu to nie przeszkadzało. Szedł dalej, a jego żółty szalik powiewał delikatnie na wietrze. Kruczoczarne włosy zachowane jak zawsze w nieładzie dodawały mu odrobinę uroku. Twarz wciąż miał nic nierozumiejącego, lecz pełnego energii chłopca.