"Nie czas żałować róży, kiedy płoną lasy...
...Gdy noc każda najgłębsza czerni się żałobą.
Jednak żałuję róży i płaczę nad sobą"
Dziesięć lat. Dokładnie tyle zajęła mu misja, jaką odbył wraz z Natsu i jego przyjaciółmi. Zawsze marzył o tym, aby stać się tak silnym i potężnym jak smoczy zabójca. Pragnął również tak wspaniałej rodziny, jaką udało założyć się przez te lata różowowłosemu. Z uśmiechem przyglądał się dwójce zakochanych i ich małej córeczce. Jasnowłosej dziewczynce odmieniającej całkiem życie magów. Westchnął cicho, stąpając po kałużach. Mimo dwudziestu trzech lat, wciąż zachowywał się niczym dziecko.
Przemierzał kolejno uliczki Magnoli, a z czasem coraz więcej kropli zlatywało z nieba. Drzewa zazwyczaj wysokie i rozłożyste przyćmiewały ostatnie skrawki słońca, jakie nie zdążyło się do końca zakryć za puszystymi obłokami. Okna w domach zostały szczelnie pozamykane. Robili to mieszkańcy, chcąc ukryć się przed nadchodzącą burzą. Lecz mu to nie przeszkadzało. Szedł dalej, a jego żółty szalik powiewał delikatnie na wietrze. Kruczoczarne włosy zachowane jak zawsze w nieładzie dodawały mu odrobinę uroku. Twarz wciąż miał nic nierozumiejącego, lecz pełnego energii chłopca.
A jednak przez ostatni czas przeżył więcej niż większość mężczyzn w tym mieście. Uśmiechnął się szeroko, ciesząc się z powrotu do domu. Do Fairy Tail. Radość przepełniała go także z powodu udanej misji. Nikt nie spodziewał się wtedy, że weźmie on udział w tak trudnym i długim zadaniu. Tego dnia powrócił odnosząc na polu bitwy zwycięstwo.
- Wreszcie - mruknął pod nosem, łapiąc się po bokach i przytakując. Widząc stary, wyniszczający się po trochu budynek łza zakręciła się w jego oku. W sercu zaś coś zakuło. Teraz dopiero zrozumiał, jak bardzo brakowało mu gildii, przyjaciół. Rodziny. Bez zastanowienia pchnął duże, o wiele lżejsze niż kiedyś drzwi. Uśmiech się tylko poszerzył.
- Wróciłem! - na słowa czarnowłosego każdy zamilkł, odwracając się w stronę wejścia.
- Romeo wrócił! - krzyknął ktoś wśród tłumu, który nagle wyrósł przed magiem. Przymknął na chwilę oczy, czując ogarniające go ciepło. To dla nich żył i cieszył się mogąc ujrzeć w oczach wszystkich łzy szczęścia. I to właśnie z powrotu chłopca.
Spoglądał co chwila na inną twarz, lecz nigdzie nie było pewnego starszego mężczyzny. Tak bardzo chciał zobaczyć na twarzy ojca uśmiech przepełniony dumą. Znów wtulić się w te silne ramiona, w jakich wychowywał się przez tak wiele lat.
- A gdzie tata?
Ponownie w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Atmosfera stała się gęstsza, a członkowie Fairy Tail wpatrywali się w jeden punkt na ścianie, podłodze, bądź suficie, byleby tylko nie musieć zatrzymać wzroku na Romeo. Od razu zrozumiał, że jest coś nie tak. Podszedł do baru, a każdy kawałek drewna skrzypiał pod jego ciężarem. Momentalnie przeszły go dreszcze. Białowłosa mimo szerokiego uśmiechu nie potrafiła kłamać. Teraz był pewny, że skrywali przed nim tajemnicę. Zacisnął pięści, waląc zaraz jedną o blat. Nienawidził tego. Uważał sekret za normalne kłamstwo, oszustwo.
- Mira-chan - powiedział oschle, co rzadko się zdarzało. Skierował na dziewczynę swoje czarne tęczówki, pełne niepewności, strachu oraz gniewu. Ile uczuć tak nagle go ogarnęło. Ile emocji...
Mirajane westchnęła, odkładając brudną szmatkę, którą przed chwilą uporczywie wycierała kufel. Uniosła głowę, a z jej ust padło kilka krótkich, a tyle znaczących słów.
- Przykro mi Romeo... Macao nie żyje.
Oczy, które wcześniej zmrużył, maksymalnie się rozszerzyły. Nie mógł uwierzyć w usłyszane zdania, tkwiące cały czas w głowie. Nie żyje. Jego kochany ojciec...nie żyje.
- Nie! - krzyknął, uwalniając ze swych dłoni niebieski ogień. Okręcił się, patrząc na każdego z osobna. Złość emanowała z całego ciała czarnowłosego, a powiększyła się jeszcze, kiedy ujrzał współczucie u przyjaciół. Jak długo mieli zamiar to ukrywać? Dawać mu nadzieję. Płomienie zniknęły, a on gwałtownie się odwrócił i wyszedł. Nie słuchał nikogo, nawet delikatnego głosu pewnej niebieskowłosej, starającej się w jakikolwiek sposób pomóc. Jedynie cicho syknął, po czym opuścił miejsce, w którym dane było się mu wychowywać.
~*~
Kilka dni minęło odkąd dowiedział się tej nieszczęsnej prawdy. Już nie wrócił do gildii. Nie odważyłby się znów spojrzeć na innych, po tym co zrobili. Jednakże dobrze wiedział, że nie była to do końca ich wina. Sam szukał winowajców, odpowiadających za odejście jego ojca. Odejście, gdyż nigdy nie uzna śmierci. Uważał ją za zbyt odległą, nieprawdopodobną. Niemożliwą.
Zasiadł na uschniętej trawie, wlepiając wzrok w kamienny nagrobek. Poszarzała płyta z licznymi pęknięciami. Rzecz odstraszająca wielu ludzi. Czym? Swym nieciekawym wyglądem? Tym, że za każdym razem przypominała o tragicznych wspomnieniach i nie pozwalała nigdy w pełni zapomnieć... Czy może po prostu pozwalała dostrzec twarze poszczególnych osób, kryjących się głęboko pod ziemią. Zmarłych zasiadającym na niej i przypatrujących się bliskim osobom. Nie odrywał od grobu oczu, a jednak nie ujrzał nic. To miejsce było dla niego obce. Nie wyczuwał tu chociażby cząstki swego ojca. Może też dlatego, że jego ciało wcale nie zostało tu pochowane.
Wiatr lekko zawiał, strącając z drzew suche, pożółkłe liście. Jesień pozwoliła wkroczyć powoli zimniejszej porze roku, zabierając ze sobą liczne opady i barwną roślinność. W oddali dało się słyszeć trzask furtki obijającej się o metalowe pręty. Gałęzie łamały się od razu po stąpnięciu na nie.
- Wszyscy się martwią - delikatny, cichy, prawie, że łamiący się głosik sprawił, że uniósł głowę. Widział stojącą obok wysoką dziewczynę o długich, niebieskich pasmach i pięknych, szafirowych tęczówkach. Nigdy nie pomyślałby, że może się tak zmienić. Nie widział jej dziesięć lat, co znaczy, że ostatnim razem była małą, bezbronną smoczą zabójczynią. Jednak charakter nadal pozostał ten sam. Niewinność dostrzegalna na jej drobnej twarzy ukazywała całą osobowość dziewczyny. Lecz w oczach wciąż zachowała tą zwartość do obrony własnego domu i rodziny. Zaciekłość i trudną do rozpoznania pewność siebie skrytą pod maską nieśmiałości.
- Nie wrócę tam - odparł żałośnie, bojąc się powrotu do gildii. Nie musiał udawać przy niej. Przy Wendy jaką znał już tak długo i dalej starał się dbać o jej dobro. Zapytać go dlaczego, odpowie, że nie wie. Uczuć nie można zrozumieć od razu. Przychodzą z czasem, jak i z czasem poszerza się miłość wśród dwójki osób.
Niespodziewanie zrobiła krok w przód i objęła go mocniej niż kiedykolwiek. Zdezorientowany, zamrugał parę razy, lecz później i jego ręce zacisnęły się na ciele dziewczyny, można by rzec...kobiety. Trwali tak przez kolejne kilka minut, alboż godzin. Czas dla obojga stanął w miejscu. Cieszyli się w tym momencie jedynie swoją bliskością. Dotykiem z dawna ukochanej osoby, po czasie rozłąki.
~*~
Przekonała go. Nie płakała, nie prosiła. Wystarczył czuły gest. Ciepły uścisk, przyśpieszający bicie serca i dający tak dużo do zrozumienia. Powrócił dnia następnego, lecz ogniki w czarnych tęczówkach nie iskrzyły tak, jak dawniej. Utrata kogoś tak bliskiego nie dawała spokoju. Mimo posyłanych w jego stronę uśmiechów od reszty. Poklepywania po plecach, czy też zwykłej bójki. Żadna impreza nie przywoływała u niego radości i nie sprawiała, że wesoło się szczerzył.
- Zjedz coś - usłyszał tuż przy uchu, przez co lekko się wzdrygnął. Prostując się, kątem oka spojrzał raz jeszcze na pożywienie zajmujące większą część stołu. Wendy trzymała widelec z kawałkiem swojego specjału, a on nie mógł odmówić zjedzenia. Nie pierwszy raz go karmiła. Za każdym razem posłusznie jadł przyrządzony posiłek.
- R-romeo? - zająknęła się i dopiero wtedy spostrzegł, że wciąż trzyma w ustach widelec. Zmieszany odsunął się, obdarowując dziewczynę delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję - odezwał się, a ona odwzajemniła wcześniejszy gest. Przy niej czuł się lepiej, spokojniej. Nie cierpiał, chwilowo zapominał o problemach i smutkach, czerpiąc jak najwięcej z jej pięknego uśmiechu.
~*~
Dni mijały jeden za drugim, witając powoli ciepłą wiosnę. Śnieg topniał, odsłaniając kwiaty i pozostałą roślinność. Niebieskowłosa kierowała się w stronę Fairy Tail z myślą o kolejnych chwilach spędzonych z przyjacielem. Serce niebezpiecznie zabiło, w czasie, gdy ciągnęła za klamkę. Ukazał się przed nią widok magów siedzących w różnych częściach gildii. Niektórzy popijali piwo, inni grali w wymyślone przez siebie gry. Wypuściła ze świstem powietrze, zdejmując z siebie błękitny płaszcz. Rozejrzała się, lecz nigdzie nie mogła dostrzec Romeo. Nieświadoma, zaczęła wywoływać jego imię, zmiękczając je przy tym. Obeszła całe pomieszczenie, ze smutkiem i zarazem strachem nie dostrzegając mężczyzny.
- Romeo - szepnęła, otwierając szerzej oczy. A policzki jej nagle zalały się łzami. Wykluczała tą możliwość, nie chciała uwierzyć. Nie mogła...
Wybiegła, nie myśląc teraz o niczym innym. W głowie wciąż miała tylko jedno słowo, jakim było imię ukochanego. Tak, zdawała sobie z tego sprawę. Kochała go i pragnęła by on również darzył ją tak potężnym uczuciem.
Przeskoczyła kłodę, następnie wdrapując się na bramę. Nie miała czasu na obiegnięcie cmentarza. Spadając, zahaczyła ramieniem o wystającą ostrą końcówkę. Syknęła, lecz nie nie miała zamiaru się poddać. Targały nią teraz przeróżne emocje... Była przepełniona uczuciami, a w głowie dalej mały głosik powtarzał głośno, czasem i wrzeszcząc. "Romeo!". Upadła tuż przed nagrobkiem, pozwalając ulecieć reszcie łez. Zagarnęła palcami trochę ziemi, rzucając zaraz przed siebie. Nie liczyła się z tym, że kogoś trafi. Straciła ostatnią szansę, a on ponownie zniknął, nie dając żadnego znaku. Nie żegnając się.
- Huh? - mruknęła, powoli się uspokajając. W jednej ze szczelin zagnieżdżona była mała kartka. Przejechała dłonią po śliskiej płycie i dopiero za drugim razem wyciągnęła papier.
- Romeo...
Idę poszukać ojca. Bo tak ja Natsu...wiem, że on wciąż żyje.
Wierzę, że go odnajdę, więc proszę... I ty, uwierz we mnie.
Tak,
nie miała nigdy takiej pewności jak teraz. To on pisał, a ręka jego
cały czas się trzęsła. I mu trudno było znieść opuszczenie dziewczyny. I
on wypłakiwał rozstanie, lecz nie mógł postąpić inaczej. Przycisnęła
skrawek kartki do piersi, przymykając powieki. Odetchnęła, mając przed
sobą twarz swojej miłości. Czarnowłosego młodzieńca, który kiedyś
powróci.
- Wierzę w ciebie. Nigdy nie przestałam.
~*~
Ah, one-shot dodany. Oby był znośny,
gdyż nie wiedziałam, naprawdę nie miałam pojęcia jak to napisać. Wpadłam
ostatecznie na pomysł, by postarzyć ich o dziesięć lat. I oto taka
pracka wyszła. Naprawdę wasza niecierpliwość pobudza mnie do roboty. xD
Dziękuję za nią. ^^ Dedykuję ten wpis Shaili Chan. Starałam się umieścić w nim i romans i dramat, jednakże zapewne znów bardziej wczułam się w to drugie, łeh.
A
teraz mam do was jakoby jedno pytanko. Otóż, czy wybaczycie mi to,
jeśli drugi pojawi się w nocy, około drugiej, trzeciej? Niestety, ale
przez jutrzejszą wycieczkę (o której wielka sklerotyczka zapomniała)
rodzicie karzą położyć mi się wcześniej. A nie sądzę, bym dokończyła go
do dwudziestej trzeciej. Nie chciałabym wam dawać tu jakiejś totalnej
beznadziei, więc... wybaczycie ten haniebny czyn? *-*
Pozdrawiam wszystkich ludków.
Jasne że wybaczę późną godzinę ^^ Byle by tylko był ! Nasza nie cierpliwość pobudza cię do roboty ? O.o A już się bałam, że cię to zirytuje ^^ One-shot genialny jak zwykle ;D Nie mogła się nacieszyć ! Romeo starszy o 10 lat ?! Ale ciacho ! ^^ A Wedny ! Musi być z niej teraz niezła laska xD Szkoda mi tylko ojca Romeo D; Lubię tego bohatera ! ;( No ale trudno, czasem można sobie pozwolić na uśmiercenie bohatera ^^ Ta scena z widelcem była boska ! Pokochałam ten paring jeszcze raz xD Szkoda jednak chłopaka ;( Nie martw się Wendy, on wrócić ! To jak przebiegała przez płot i tuliła kartkę było świetnie opisane ! Początek mnie zaciekawił. Ten wstęp o róży i uczucia Romeo.... Piękne ! ^^ Jednak ciekawi mnie kogo miałaś na myśli kiedy pisałaś że Natsu się ożenił xD Jak dla mnie nawet za 10 lat będzie na to za głupi xD Gdy Romeo łaził po kałużach, mimowolnie się uśmiechnęłam xD Takie duże dziecko ^^ Boskie ! Aż chce więcej i szkoda mi tego urlopu D; Głupi testy, a ja bym tyle jeszcze chciała poczytać ;( No ale trudno... Najbardziej ubolewam nad tym że nie będzie Gavi bo ten paring wręcz muszę przeczytać w twoim wydaniu ! Jak dasz radę to będę masakryczne wdzięczna ^^ Jak nie to trudno.... Poczekam ^^ Nikt od tego nie zginie... Mam nadzieję xD Czekam niecierpliwie na więcej ! ^^ Może kiedyś i ja zamówię u ciebie Romeo x Wendy :D Ale najpierw muszę mieć wystarczającą dawkę Gajeel x Levy xD
OdpowiedzUsuńWspaniałe one-shoty! Za każdym razem gdy je czytam potrafię wczuć się w bohatera!
OdpowiedzUsuńRomeo i Wendy! I <3 IT. Jestem pewna, że romeo szybko wróci możliwe że nawet że swoim ojcem, a później razem z Wendy założą rodzinę taką jak ma Natsu! A skoro już o nim mowa to czyżby jasnowłosa pociecha Natsu została urodzona przez Lucy? Mam nadzieję że tak.
Nikt oczywiście nie potępi cię za późne wstawianie! Mnie osobiście nie przeszkadza godzina, bo prędzej czy później i tak to przeczytam.
Powodzenia w pisaniu
Ani-chan
Kyaaaaaaaaaaaaaaaa~! Moje Romendy! Arigatou :D Hmmm... To było takie słodkie, że zaraz normalnie zemdleje. Normalnie ich uczucia sama czułam. To jak ona cierpiała, jak on cierpiał. Jak czuli do siebie miłość. To wszystko... było takie piękne... <3 Malutka córeczka Natsu i tajemniczej osoby nazywanej Lucy :3 Wszystko w przód o 10 lat. I i wszystko takie przepiękne i idealne. ^^ Arigatou :3
OdpowiedzUsuń