"Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,
zgubiłam się w lesie chciałam drogę skrócić.
Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności,
pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności"
Wszystko, co kochałam, czemu zawsze byłam dozgonnie wierna zniknęło. W dosłownie chwili przemieniło się w pył i poniosło z silniejszym powiewem wiatru. Rozpłynęło, kryjąc się już wiecznie pod taflą wody. Szczęście zastąpił smutek, mimo że obiecałam ci... Wmawiałam, że nie zapłaczę dnia kolejnego. Lecz łzy samotnie wybierają drogę po mym bladym licu, każąc wyrzec się jakiejkolwiek radości. A serce nadal boli, mając na swych barkach skruszone dusze bezbronnych przyjaciół. Twoją także, podtrzymującą mnie do tej pory przy życiu. Normalnym funkcjonowaniu.
Od początku wiedziałam, że nie jest ona dobrym pomysłem. Misja mająca być, czymś przyjemnym, okazała się jednak najstraszniejszym wydarzeniem... Nikt nie zapomni, nikt nie da rady. Rzeczywistość jest zbyt bolesna.
Wybrało się nas wielu. Towarzyszyli ci, którzy wcześniej odbywali samotnie podróże. A my nie mieliśmy nic przeciwko. Żałować przyszło dopiero później. Przez dni, lata. Już do końca.