"Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,
zgubiłam się w lesie chciałam drogę skrócić.
Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności,
pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności"
Wszystko, co kochałam, czemu zawsze byłam dozgonnie wierna zniknęło. W dosłownie chwili przemieniło się w pył i poniosło z silniejszym powiewem wiatru. Rozpłynęło, kryjąc się już wiecznie pod taflą wody. Szczęście zastąpił smutek, mimo że obiecałam ci... Wmawiałam, że nie zapłaczę dnia kolejnego. Lecz łzy samotnie wybierają drogę po mym bladym licu, każąc wyrzec się jakiejkolwiek radości. A serce nadal boli, mając na swych barkach skruszone dusze bezbronnych przyjaciół. Twoją także, podtrzymującą mnie do tej pory przy życiu. Normalnym funkcjonowaniu.
Od początku wiedziałam, że nie jest ona dobrym pomysłem. Misja mająca być, czymś przyjemnym, okazała się jednak najstraszniejszym wydarzeniem... Nikt nie zapomni, nikt nie da rady. Rzeczywistość jest zbyt bolesna.
Wybrało się nas wielu. Towarzyszyli ci, którzy wcześniej odbywali samotnie podróże. A my nie mieliśmy nic przeciwko. Żałować przyszło dopiero później. Przez dni, lata. Już do końca.
~*~
Szaleńcze śmiechy przyśpieszyły bicie naszych serc. Tak bardzo się bałam. Tak bardzo, że miałam ochotę skulić się w koncie i czekać na wybawienie. Właśnie ty nim byłeś, tuląc mnie do siebie z całych sił. Na moment poczułam się bezpieczniej. Za to cię kochałam.
- Stój - zatrzymał mnie i jak oniemiała zaczęłam spoglądać na ścianę, w której odbijał się cień. Bezwładnie zwisające ciało, a zaraz wbity w nie nóż i tryskająca krew. Towarzyszył jej krzyk, raniący me serce. Wyskoczyłam z cienia, oślepiona przez chwilę światłem. Znów ucisk na ramieniu, tym razem jednak silniejszy, brudzący moją skórę. Zostałam odrzucona, jednak ty szybko do mnie podbiegłeś i wziąłeś na ręce. Niepotrzebnie się męczyłeś. Nic mi się nie stało, lecz zbyt przerażona nie zdołałam wydusić z siebie choćby słowa. Uniosłam głowę, chcąc ci podziękować. Jednak twój wzrok skierowany był na coś całkiem innego. Czyniąc to samo, wtuliłam się w ciebie mocniej, a twe ciało nagle zesztywniało...
Ściany pokryte krwią i zmasakrowanymi ciałami. Żadne nie stanowiło kompletu. Poucinane części leżały w wielu miejscach, przez co zrobiło mi się niedobrze.
- Nie! - wrzask. Nie mogłam się powstrzymać, widząc stertę trupów uścielonych szkarłatem. Twarze małych dzieci, osób starszych i właśnie ich. Ludzi, z pieczęciami gildii, z przerażeniem. Nikt z nich nie chciał umierać.
Czarne włosy przysłaniały oczy Graya, skierowane do ziemi. Czerwone kosmyki opadające beztrosko na przebite ręce i klatkę piersiową. Każdy został w bestialski sposób pozbawiony tego, co najcenniejsze. A ja w przeciągu paru sekund utraciłam najważniejsze osoby w mym nieszczęśliwym życiu.
~*~
Chciałam jak najprędzej chwycić jej drobną dłoń, lecz nóż przy mej szyi, nie pozwolił na najdrobniejszy ruch. Nie potrafiłam... Byłam zbyt słaba, by móc zaryzykować własnym życiem.
- Aaa!!! - krzyk niebieskowłosej odbijał się w głowie, a ja mogłam jedynie wpatrywać się w spadające ciało. Nie mające już żadnego ratunku. Umierające tak nagle, bez żadnego powodu. Została zmuszona do śmierci. Tak jej kazali. Mordercy nie mający żadnych uczuć. To oni pozabijali moich przyjaciół. Zawiesili trupy na ścianach, niczym trofea. Oblewali je świeżą krwią, dając rozkosz swym oczom. Z satysfakcją spoglądali na szkarłatne krople ściekające z martwych ciał ofiar. Bezbronnych ludzi, chcących tylko żyć... I nic więcej. Woda rozprysła się, a na ziemi widniała przezroczysta kałuża, jako ostatni ślad po dziewczynie. Resztki z niej pozostałe, wywołały u mnie głuchy krzyk. Ryk przepełniony rozpaczą. Puszczona, leciałam w stronę bezbarwnej cieczy. Jednak ktoś udaremnił mój upadek, delikatnie kładąc mnie na podłodze, tuż obok krwi przyjaciółki. To byłeś ty. Uratowałeś już po raz kolejny, atakując następnie wrogów, psychopatów. Skrawek materiału od twojego szalu spadł na moją twarz i dopiero wtedy mogłam dostrzec, że jest w połowie czerwony.
- Natsu! - uniosłam głowę, spoglądając na rozszarpane ubranie. Walczyłeś, mimo, że krew spływała beznamiętnie po twym poranionym ciele. Widok mnie przerażał. Zakryłam oczy, czując ból z każdym otrzymanym przez ciebie ciosem. Uderzeniem.
Mimowolnie uniosłam powieki, a ty tak po prostu stałeś. Mimo rozszalałego wokół tłumu wpatrywałeś się we mnie bez swojego codziennego uśmiechu. Bez błysku w brązowych tęczówkach... Okryty jedynie brudną krwią.
Ujrzałam jedynie twe usta układające się w jeden wyraz. Uciekaj. Kazałeś mi biec, nie zważając na swoje życie. Mimo, że mogłeś w każdej chwili umrzeć, to nadal myślałem o mnie i moim szczęściu. Pragnąłeś bym przeżyła. Dlatego krzyczałeś. A ja nie zastanawiając się nad niczym po prostu ruszyłam. Nogi same prowadziły mnie, pozwalając odczuć ogromny ból w sercu. Lecz łzy kosztowały zbyt dużo siły. Jakikolwiek płacz nie mógłby nam pomóc. Więc biegłam dalej i ani razu nie obejrzałam się za tobą. Nie odważyłam się spojrzeć na biegnące za mną bestie, nie ryzykując, że ujrzę tam właśnie ciebie. Bo wtedy coś sprawi, że nie będę potrafiła biec dalej. Przeciwnie, zawróciłabym i wtuliła się w twoją gorącą i przesiąkniętą krwią pierś. A ty mi przecież tego zakazałeś. Miałam uciekać, takie było ostatnie słowo, jakie do mnie dotarło. Wystarczył delikatny, prawie że niedostrzegalny ruch warg. Nigdy nie pozwolono mi ich zakosztować...
Dotarłam do drzwi, wielkich, drewnianych, w tym momencie ubrudzonych szkarłatna cieczą wielu. Również twoją. Oddychałam zbyt szybko i zbyt szybko się zmęczyłam. A to ty cierpiałeś najwięcej. Pchnęłam je, a jasne światło poraziło mnie w oczy. Zasłaniając je, poczułam palące krople spływające po przetartych policzkach. Przekręciłam głowę, lecz szaleńcze śmiechy powstrzymywały. Jakby z oddali widziałam twarz twą mizerną, pokrytą doszczętnie krwią. Oczy miałeś w połowie przymknięte, aż nagle nie przysłoniły mi ich ciała wrogów. Widziałam jak zakrywają cię całkowicie. Znikałeś powoli pod stertą półżywych potworów. Odwróciłam się gwałtownie, zmierzając dalej...w kierunku lasu.
"Biegnę, nie wiem jak długo. Wiele godzin, a może dni"*
Zrobiłam, o co prosiłeś. Uwolniłam się od tego przeraźliwego miejsca. Lecz ty tam zostałeś. Ty i nasi przyjaciele.
- Natsu - szepnęłam, łapiąc sie kurczowo za serce - Erza, Gray, Juvia, Lisanna, Happy...
Nigdy mnie nie opuścicie. Moje serce będzie teraz i wasze. Razem wrócimy do Fairy Tail i razem przeżyjemy kolejne chwile. Całe nasze wspólne życie. Staniemy się jednością.
"Już nią jesteśmy...Lucy"
"Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą"*
~*~
Dupa, dupa, dupa... ._. Nie dość, że krótkie, to jeszcze beznadziejne. Chciałam opisać lepiej jej uczucia i całą akcję, jednak wyszło jak wyszło. A raczej nie wyszło w ogóle. Przepraszam tysiąckrotnie NatsuSalamander! Mimo owej katastrofy i tak, jak mam to w zwyczaju, powinnam ją dedykować. Właśnie tobie ją przeznaczę i wybacz za tak słabego one-shota. :c
Kolejny postaram się napisać o niebo lepiej i dłużej. Poświęcę normalnie na niego calutki dzień, by was zadowolić. By również siebie zadowolić, gdyż teraz to jestem swoją pracą zażenowana. *znika w otchłani Harrego Pottera, poddając się woli śmierciożerców*.
* - cytaty z książki Lauren Oliver "Delirium"
Super ci wyszło :3 Serce wali mi jak oszalałe jakby zaraz chciało wyskoczyć, naprawdę super. Czy ty uśmierciłaś Natsu? :c No nic to tylko one-shot, chociaż nie rozumiem zakończenia jest ok :3 Spokojnie, podoba mi się za niedługo jeśli mogę zamówię nowy one-shot i znów cię pochwalę za wspaniały talent pisarki :D Nic się nie martw wyszło zarąbiście.
OdpowiedzUsuńIle ja się tu symboli doszukałam, wow *w*
OdpowiedzUsuńKoniec jest taki niedopowiedziany, OMJ! To było zarąąąąbiste :D
Ale smutne, nie lubię tego -.-
Ale znam kogoś, komu będzie się to podobało O.o
K: *w*w*w*w* CUDOWNIE! O to właśnie chodziło! Te opisywanie ciał leżących i wiszących, ociekająca krew i to wszystko podane z mordercami-szaleńcami! Cudowne! ;3;3;3
L: *siedzi w kącie przestraszona i je placki*
T: LOLA! ŁO KURWA!
K: Cicho, teraz chcę się tym...rozkoszować! Bhahahaha *śmiech psychopatów*
T: I coś ty mi z nią zrobiła, Claudy Na?! Ona nas teraz zabije T.T
K: Masz rację, teraz was zamorduję *wyciąga nóż i zbliża się do naszych bohaterek* Hehehhe...
T: ŁO KURWA, KURWA, KURWA! AAAAAA....STOP! CHWILA! POROZMAWIAJMY!
L:Ah, a więc to tu zginę...
T: Weź się w garść! Pokonamy ją twoją kolekcją pięknych zdjęć!
L: Ah, no racja! Na szczęście mam je wydrukowane! Atak....słodkich pluszaków~~!
K: *upada na ziemię i leży nieprzytomna*
T: Kolejne zwycięstwo! A teraz lecimy ratować Lucy!
L: Haiii~~~~!
BOM
T: Dobra panie producencie, można iść do domu?
R: Tak.
T: No to idymy! Lola, Koichi!
L&K: Już idziemy! -.-
Czytam wzruszona ostatnią linijkę "Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą"*....Wzruszyłam się ;( A pod spodem..."Dupa, dupa, dupa... ", a ja w śmiech ! Jak mogłaś mi to zrobić ! I wcale nie jest źle ;D Było bardzo wzruszające ! I makabryczne ! Natru, Erza, Gray, Juvia, Lisanna, nawet Happego nie oszczędzili D: Straszne ! Krew na ścianach ! Ratuj mnie ! Natsu ! Jaki bohater *o* Tak mi go szkoda ! I wszystkich ! Złe coś tam co było w tym czyś z drzwiami i krwawymi ścianami ! Bo wątpię by ludzie mogli zabić Erze xD Ale to omińmy ^^ A to jak opisywałaś te drzwi ! Dlaczego ?! ;( I w dodatku zachowanie Natsu ! Dlaczego ?! Dlaczego !?! .... Następne będzie GrayxJuvia ? Yahoo ! Ostatni był taki boski, że nie mogłam wytrzymać ! Już go chcę ! Czekam niecierpliwie ^^
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award. Pozdrawiam, i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń