środa, 20 marca 2013

GrayxLucy "Szklana pułapka uczuć"



"I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn"

 Z szerokim uśmiechem kierowałam się do uwielbianego przeze mnie miejsca, mianowicie hałaśliwej gildii. Różowy znak na dłoni przypominał o przynależności i ukazaniu Fairy Tail jako piękny przykład niesienia pomocy innym. Radośnie podskakiwałam, czując, że to jeden z najszczęśliwszych dni w moim dotychczasowym życiu. Jak na razie nie miałam się czego obawiać.
Popchnęłam ciężkie drzwi i od razu uchyliłam się przed lecącym mężczyzną, którego imię tak nagle wyleciało mi z głowy. Westchnęłam. W końcu każda chwila dla magów jest dobrą okazją na bójkę. Nie mówiąc o demolowaniu wszystkiego wokół.
- Ohayo Lu-chan - odwróciłam się w stronę jak zawsze wesołej Levi. Okulary spadły na jej nos wraz z pojedynczymi kosmykami. Wyglądała doprawdy uroczo.
- Ohayo Levi-chan. Miałabyś ochotę pójść później na rynek?
- Jasne - odparła uśmiechając się od ucha do ucha. Obie tryskałyśmy dzisiaj energią. Nic nie stało na przeszkodzie spędzenia idealnie kilku godzin i wystawienia ciała na ogrzewające promienie słońca. Ruszyłam do baru, machając po drodze niebieskowłosej przyjaciółce. Szybko spostrzegłam utkwiony we mnie wzrok Miry, a mina mi zrzedła. Czyżby mogła coś kombinować. Cóż, nie dowiem się, jeśli nie zapytam, czego raczej w stanie zrobić nie będę.
- No, to który jest tym wybrankiem?
Muszę przyznać, zbiła mnie tym z tropu. Przechyliłam głowę, jak niczego nierozumiejący pies i wyczekiwałam cierpliwie wyjaśnień. Jeżeli w ogóle takowe istniały.
- Z daleka widać, że się zakochałaś - splotła dłonie, przykładając je do twarzy - miłość wisi w powietrzu!
- A-ale... - przerwała moją jakże kreatywną wypowiedź, ciągnąc swój monolog dalej. W pewnym momencie przestały docierać do mnie jej słowa. Uszy same stwierdziły, że owe informacje w żaden sposób nie będą mi w przyszłości przydatne. Znużona w końcu skinęłam głową, nie zwracając uwagi na padające pytania. Gdyby tylko głupota ujawniała się u mnie znacznie później...
- A więc to on, kya! - pisnęła, przez co obolałe bębenki dłuższy czas dawały o sobie znać. Z przerażeniem okręciłam się na krześle, dochodząc do wniosku, że oczy wszystkich skierowane są właśnie na nas. Moja twarz od razu przybrała ciemniejsze barwy, wpadające powoli w szarłat.
- To on, to on! - krzyk białowłosej roznosił się po całej gildii, a z każdą sekundą słyszałam coraz szybsze bicie swojego serca. Z kim więc zeswatała mnie Mira? Zastanawiałam się nad tym, do czasu aż nie usłyszałam krótkiej piosenki, lecącej prosto z ust mej drogiej przyjaciółki.
- Czy ten Gray i Lucy są w sobie zakochani, la la la...
Zamarłam, odcieniem skóry przypominając teraz zapewne nieboszczyka. Poczęłam kląć w myślach za swoją głupotę i niechybne trafienie na maga lodu. Cóż za nieszczęście.
- M-mira to n-nie tak - zająknęłam się, co jeszcze bardziej podnieciło diablicę do swych niecnych sztuczek. Pragnęłam ukryć się za czymkolwiek i bez przemyślenia wcześniej wszystkich za i przeciw, wzięłam w dłonie pierwszą lepszą rzecz.
- Lucy, tylko nie kulę! - nieświadoma niczego, zacisnęłam palce na szklanym przedmiocie. Wciąż słyszałam głosy innych, lecz z minutą na minutę robiły się coraz głośniejsze, ostatecznie łącząc się w jeden wspólny krzyk. Kula rozpłynęła się w powietrzu, obsypując mnie srebrnym brokatem. Kichnęłam, pozbywając się resztek swojego dzisiejszego szczęścia. Miałam nadzieję wydostać się z tego tłocznego miejsca i odetchnąć chociażby nieświeżym powietrzem, byleby tylko być poza gildią.
Niestety moją wędrówkę zakończyła po chwili ściana...ze szkła. Dotknęłam obolałej głowy, wiedząc, że guz prędzej, czy później się pojawi. Ponownie spróbowałam iść dalej, lecz uzyskałam ten sam efekt, jak i silniejszy ból w skroniach.
- Mira? Levi-chan? Ktokolwiek... - spokojnie mogłabym wymienić imię każdego z członków Fairy Tail, lecz nie widziałam w tym najmniejszego sensu. Powoli para zaczęła opadać, a mój wzrok mógł zarejestrować o wiele więcej.
- Lucy?
Ujrzałam, ku własnemu zdziwieniu twarz Natsu, jednak znacznie większą niż zazwyczaj. Odruchowo zrobiłam krok w tył, lądując w...prawdopodobnie śniegu. Co jest do cholery.
- Lucy! - nie mogłam go usłyszeć, nawet jeśli krzyczał. Jedynie z ust różowowłosego byłam w stanie wyczytać, że woła moje imię. Podeszłam bliżej, starając się pokazać, że jestem tymczasowo głucha. Westchnęłam raz drugi. Nie spodziewałam się po smoczym zabójcy jakiegokolwiek zrozumienia.
- Lucy! - zapukał parę razy, a z każdym powtórzeniem robił to mocniej. I w tej właśnie chwili naszła mnie ochota na popełnienie zabójstwa. Ze złości ostatecznie wyżyłam się na stojącym nieopodal bałwanie. W owej sytuacji ponoszenie ofiar jest rzeczą konieczną.
- Jeszcze raz Natsu, a wyrwę ci ten paluch i rzucę Happiemu na pożarcie!
Syknęłam i momentalnie przestał, odskakując na bezpieczną odległość. Czyżby oni usłyszeć mnie mogli? Możliwe, że rzeczywiście straciłam słuch.
"Lucy" czyjś głos wydobył się z wnętrza mojej głowy. Był on znajomy, nawet za bardzo.
"Lucy, utknęłaś w szklanej kuli", na to stwierdzenie skinęłam głową.
- W czym utknęłam?!
Dopiero po chwili doszły do mnie słowa Miry. Szklana kula, szklana kula, dalej Lucy, myśl!
Rozejrzałam się po gildii i nie tylko Natsu był nie swoich rozmiarów. Każdy wydawał mi się przynajmniej cztery razy większy niż w rzeczywistości. Westchnęłam po raz kolejny, wiedząc w co się wpakowałam. A dzień miał być jednym z najmniej pechowych. Cóż za ironia...
- Wyciągnijcie mnie stąd! - krzyczałam, waląc pięściami w szkło otaczające mnie z każdej strony. Wszyscy się cofnęli, czym zrozumiałam, że zachowywałam się ciut za głośno. Jednakże jaka poczciwa i inteligenta osoba nie wściekałaby się na moim miejscu?

 Śnieg zdążył odmrozić mi tyłek, lecz nie śpieszyłam się ze wstawaniem. Znużona obserwowałam wciąż rozpromienioną białowłosą, jak i zacięcie wertującą trzecią już książkę Levi. Inni woleli poczekać na ciekawszy przebieg akcji, innymi słowy w pełni ignorując moją osobę. Skomentowałam to cichym prychnięciem, nadal cierpliwie czekając na ratunek.
"Kyaa!" pisk przyjaciółki rozniósł się po mej jakże obolałej głowie. Jęknęłam, mając nadzieję, że zasłużenie zniosłam coś takiego. Obie dziewczyny radośnie podskakiwały, tuląc się chyba nazbyt mocno.
- Co się stało? Levi-chan, udało ci się coś odkryć?
W odpowiedzi zostałam obdarowana dwoma szerokimi uśmiechami. Przyznam, że w jednym z nich coś mi się nie podobało. Być może była to tylko wybujała wyobraźnia, którą otrzymałam jako "dar" od kochanego Boga.
"Znalazłam zaklęcie, jakiego użyto na tobie Lu-chan" tym razem usłyszałam delikatniejszy i cichszy głos niebieskowłosej. Niezwykle uradowała mnie jej wypowiedź, przez co aż podskoczyłam, kończąc ostatecznie twarzą na mokrym i zimnym śniegu.
- Wspaniale!
 "Należy ono od grupy zaklęć, jakich dawno się już nie stosuje. Prawdopodobnie trwać będzie jeszcze kilka miesięcy"
- Miesięcy?
"Może lat..."
- Lat?!
"Możliwe, że nawet wieczność"
Po jej ostatnich słowach, moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, przypominając statki kosmiczne. Warga zaczęła mi drżeć, aż w końcu w stanie byłam powiedzieć, a raczej wykrzyczeć zaledwie dwa słowa.
- Całą wieczność?!
Kolana się pode mną ugięły, a ja po raz trzeci poczułam dziś, jak to jest mieć na twarzy biały puch. Miałabym tkwić w tej kuli przez całe życie? A jeśli czas wewnątrz się zatrzymuje i zmuszona będę na ciągłą monotonność w świecie ciągłej zimy, chronionym przez cienkie szkło. Zaletą stałaby się jedynie wieczna młodość, lecz ten argument nie był wystarczająco przekonujący. Ja chciałam po prostu stąd wyjść, czyżbym prosiła o zbyt wiele?
"Ale istnieje jedno rozwiązanie" dźwięczny głos Miry przywrócił mnie do świata żywych. Znów dostrzegalny błysk w oku, który zdecydowanie nie wróżył niczego dobrego. Przełknęłam głośno ślinę.
- C-co takiego?
"Miłość! Levi-chan udało się złagodzić zaklęcie. Potrzebujemy pocałunku prawdziwej miłości!"
 O, o. Wszystkiego. Dosłownie wszystkiego się spodziewałam po niej, jednakże nigdy nie wpadłabym na pomysł tego typu. Czy aby na pewno było to jedyne wyjście. Miruś, błagam...
- Przełącz się na Levy, przełącz na Levy, na Levy!
Czułam się jak przy rozmowie telefonicznej, niestety czerwonego guziczka nigdzie me oczka wypatrzyć nie mogły. Ostatecznie straciłam połączenie, mogąc przez chwilę odetchnąć z ulgą. Do czasu...
- Naprawdę nie ma innych rozwiązań? - zapytałam żałośnie, gotowa będąc nawet błagać na kolanach i patrzeć w milczeniu, jak moja godność jest deptana przez pewną diablicę w ciele anioła. Niestety po jej minie mogłam łatwo wywnioskować, że takowych nie ma.

~*~

 - Chcesz mnie tu zalać?! - skarciłam różowłosego, zbliżającego się do mnie z otaczającym go ogniem. Królestwo, w jakim sprawuje tymczasową władzę jest w stu procentach wykonane ze śniegu. Każdy mądry wie, że płomienie spowodują wielką powódź, a ja jako królowa nie mogę w żaden sposób na to pozwolić. W końcu trzeba jakoś podnieść swoje morale.
Nie tylko Natsu zainteresowała sytuacja w jakiej znajduję się od kilku godzin. Wielu magów poczęło starannie zastanawiać się nad sposobem wydostania mnie z kuli. Cóż, ponownie znalazłam się przez przypadek w centrum zainteresowania. Nie było to dosyć komfortowe. 
- Zamienić w gumę?
- Niee.
- Pokroić?
- Niee.
- Teleportować?
- Niee.
Taka, a nie inna konwersacja trwała między członkami Fairy Tail. Kiedy tylko ktoś coś zaproponował, liczył się ze stanowczym i jednostronnym "nie". Czasami dochodziło nawet do głosowania, lecz ja, jako główna ofiara głosu nie miałam. 
- A może by ją tak po prostu rozbić? 
Po padnięciu pytania zapadła chwilowa cisza. Nim większości udało się powtórzyć to co za zwyczaj, wtrącił się smoczy zabójca, w pełni otwarty na tą ofertę. Byłam nieco innego zdania.
- Idioto, nawet się nie waż! - krzyknęłam, lecz odpowiedzi nie udało mi się już usłyszeć. Najwyraźniej obie dziewczyny zużyły zbyt dużo swojej mocy, aby móc dalej to kontynuować. Ponownie stałam się głucha. 
Wszyscy unieśli ręce, co oznaczało ustanowioną decyzję. Zaraz widziałam już zbliżającego się do mnie Natsu i z pewnością nie robił tego, by przytulić się do kuli. Przeszły mnie dreszcze. Czy oni liczą się z konsekwencjami po rozbiciu owego przedmiotu? Nie dosyć, że stracę królestwo, to pożegnam się z powrotem do rzeczywistości na dobre. 
- Nie. Natsu, nie rób tego!  
Zacisnęłam powieki, spodziewając się najgorszego. W pewnym momencie otworzyłam zdezorientowała oczy, gwałtownie rozwierając przy tym usta. Na przeciw maga ognia stanął ciemnowłosy Gray, jako mój obrońca. Przynajmniej taką miałam nadzieję. 
- Ile razy trzeba ci głupku powtarzać, zanim twoja pusta mózgownica coś pojmie? - syknął w jego stronę, szybko zderzając się z nim czołami. Piorunowali się wzrokiem, co zapowiadało ich kolejną bójkę. Uspokoiłam się sądząc, że dadzą mi spokój.
"Czas minął, nie możemy czekać dłużej. Nie stójmy na drodze do miłości!"
Autentycznie zaraz z moich ust poleje się kolorowa tęcza, świadcząca o tym, jakże bardzo mi owy pomysł odpowiada. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że nie ma już innych rozwiązań. Dodatkowo Mira nie należy do osób, które łatwo odpuszczają. Skinąwszy głową, dostrzegłam jak kąciki ust białowłosej wznoszą się jeszcze wyżej. Powoli zaczynałam się bać. 
- Kyaa! Zaczynamy, panowie proszę się ustawić. Otwieram kolejkę wolnych pocałunków od Lucy-chan!
Nim się obejrzałam, szereg ciągnął się do samych drzwi wejściowych. Każdy stał równo w rzędzie, nie mogąc się doczekać momentu złączenia ze mną swych ust. Odruchowo się wzdrygnęłam. Jak to wygląda, jeśli będę całować się z każdym?
- Zaraz! To uczucie musi być odwzajemnione. Zacznijmy od najbliższych jej osób.
Wyczytałam to zarówno z jej ust, jak i po chwili usłyszałam w swym umyśle. Co ty kombinujesz Miruś, co takiego kombinujesz...
Z wielu twarzy w błyskawicznym tempie poznikały uśmiechy. Zastanowiłabym się nad tym bardziej, gdyby nie fakt, iż właśnie oderwano mnie od podłoża. Poczułam lekkie trzęsienie, a później czyjś dotyk na swych wargach. Jeśli dobrze zrozumiałam, wystarczy ucałować kulę, abym i ja tego doznała. Toż to doprawdy dziwne. Spojrzałam w górę, zdziwiona dostrzegając różową czuprynę przyjaciela. Wszyscy czekali, jakby pewni byli, że zaraz powrócę do swych dawnych rozmiarów. Ciepło obeszło moje cało, a dłonie lekko zaczęły się świecić. Niestety trwało to tylko chwilę. Natsu nie był tym kogo potrzebuje kula, odgrywająca teraz rolę mego serca.
- Nic? - zdziwił się, po czym odszedł ze spuszczoną głową. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, jednakże nie miałam na to dużo czasu. Byłam pewna, że nie skończy się dzisiaj na jednym złamanym sercu.
- Kto teraz? - zapytałam, wzdychając już z przyzwyczajenia. Nic nie podziałałoby na mnie z taką siłą, jak imię akurat jego. Jakże mogłam zapomnieć, że i on jest mym najlepszym przyjacielem?
- Nie ma mowy.
Poruszał ustami wystarczająco wolno, abym mogła wiedzieć, co mówi. Zraniły. Nie miałam pojęcia dlaczego, lecz cholernie mnie te słowa zraniły. Dragneel zareagował od razu, a jego wypowiedź pomogła zrozumieć mi Mira.
- Przymknij się gołodupcu i całuj kulę! - wskazał palcem na ów przedmiot, z którego wpatrywałam się w piękne ciemne oczy, nie mogąc oderwać wzroku.
Wciąż w głowie miałam zdanie, skierowane wprost do mojej osoby. Zapewne brzmiało chłodno i oschle i w żaden sposób nie przypominało codziennego głosu Graya. Co się z nim działo?
"Ah, zakazana miłość. Rozkwitająca powoli, a pozwalająca żyć długo i szczęśliwie!"
Wtrącenie diablicy sprawiło, że ponownie me policzki przybrały czerwony kolor. Ku własnemu zdziwieniu, mag lodu również okrył się szkarłatem, co całkiem zbiło mnie z tropu.
- Gray-sama nie chce całować Lucy. Juvia jest taka szczęśliwa! - nagle znikąd wyskoczyła niebieskowłosa dziewczyna, z serduszkami zamiast oczu. Leciała prosto na Fullbustera, jednak ten w ostatniej chwili zrobił unik...i jak się okazało nie było to zbyt dobrym pomysłem.
Wszystko działo się bardzo szybko, a zarazem w zwolnionym tempie. Popchnięty przez Mirę skierował się prosto na mnie. 
- Uważaj na kulę!
Zręcznie ją chwycił, przez co doznałam niemałych turbulencji. Śnieg dostał się nawet do najgłębszych zakamarków mojego ciała. Przyznam, że nie było to przyjemne uczucie.
- Pocałuj ją! - te dwa słowa, na ogól nie wnoszące za dużo, a tym razem znaczące aż tyle. Momentalnie poczułam na sobie jego ciepłe wargi, a świat jakby na chwilę zawirował. Po paru sekundach mogłam założyć ręce za jego głowę, a on położył dłonie na moich biodrach. Zapach. Nareszcie byłam w stanie wyczuć jego nieziemskie perfumy. 
Pierwszy raz znajdowałam się tak blisko jakiegokolwiek chłopaka. I zapewne nie ostatni...

~*~

Gomene, gomene, gomene. 
Przez przygotowania do testów i problemy z elektroniką rozdziały i one-shoty dodawane są z opóźnieniem. To się już nie powtórzy, mam przynajmniej taką nadzieję. Graylu z gatunku komedia/romans gotowy do czytania i komentowania. ^^
Oby pomysł się spodobał. Zdradzę, że pisałam go przy piosence Taylor Swift "You Belong with Me", więc polecam ją dla zwiększenia chociażby trochę efektu. Jutro wstawiam kolejny z innym paringiem, zaś w sobotę ukaże się następne Graylu. Dalsze tak, jak w planie, czyli w czwartki, soboty i poniedziałki. Nadal przyjmuję zamówienia, więc serdecznie zapraszam do składania ich na odpowiedniej podstronie. :> Pozdrawiam serdecznie wszystkich ludków, a tenże one-shocik dedykuje Panience Melani Stark.

6 komentarzy:

  1. Ty jesteś chorą sadystką xD Ale opowiadanie, przynajmniej mi, baardzo się podoba :D Coś dobrego, rozluźnienie od ponurej atmosfery :3
    Hah, lubię ten paring, naprawdę ^^ I bardzo chętnie poczytałabym coś wesołego o nich na Twoim głównym blogu. Szkoda, że tak nie jest :c
    Dobra, co ja tu się odzywam ^^
    Pozdrawiam i zapraszam po raz wtóry do siebie :3
    Twoja Madzina ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. T: Hahahah xD...dobre!
    K: Co ta tu znów robię?
    T: Czytasz, debilko! Patrz, jaki piękny one-shot!
    K: A gdzie dramat, łzy, śmierć, krew?!
    T: Nie wszyscy są sadystami, wiesz?
    K: A powinni, świat byłby lepszy!
    T: Czemu niby? Chciałabyś widzieć zabitych ludzi na chodnikach?
    K: Nie, mówię o szczęśliwych parach na fejsie!
    T: No, dobry argument! Ale to nie oznacza, że sadyści są fajni!
    K: Są!
    T: Podaj przykład!
    K: Ja!
    T: Bardzo dobry one-shot! Szczególnie smutny Natsu! Gratuluję dobrze wykonanej roboty! *kciuk w górę*
    K: Ej, nie ignoruj mnie!
    T: Masz ciastko i się zamknij!
    K: Nie jestem tobą, pączku!
    T: Masz tu związanego człowieka i nóż!
    K: Aaaaa! Prezent wielkanocny! Nie musiałaś *szczęśliwa idzie w stronę ofiary*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak w ogóle to jest prolog na http://zapomniany-swiat-wyobrazni.blogspot.com/ dotyczący Fairy Tail :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowicie piszesz *-* A to było takie urocze :3 Lubię tę parkę, ale chyba do Graya bardziej pasuje mi Juvia ;D Wszystko świetnie wymyślone, pomysł ze szklaną kulą mnie powalił. Kolejka do pocałowania Lucy xD Pewnie wielu się zawiodło, że Lucy wyciągnięto tak szybko xD
    Osobiście czekam na kolejne one-shoty, bo są genialne! Pisz, najczęściej jak możesz, bo masz talent!
    Na sam koniec, dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo udany one-shot. Pomysł z białą kulą był naprawdę świetny i ta akcja na końcu - niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww w;w chyba się zakochałam... oczywiście nie w Gryu ani Lucy, ale w tym paringu <3 Normalnie czytałam tylko Nalu, a teraz takie genialne opowiadanie... heuheuheu O.o Nigdy nie zapomnę ;**** Jak wymyśliłaś ten pomysł z kulą ??? Nie no, jesteś po prostu genialna!

    OdpowiedzUsuń