"Jeden uśmiech dziecinnych lądów
błękitniejszy mi jest niż woda"
Dawno, dawno temu, za siedmioma smoczymi grotami, żył król rządzący ogromnym królestwem Fiore. Jego żona zmarła podczas jednej z największych, rozgrywanych bitew, zostawiając mu pod opieką małego różowowłosego chłopca. Jego zadaniem będzie zasiąść kiedyś na tronie i utrzymywać porządek w owym państwie, jaki panował tam cały czas. Władca Happy okazał się być jednym z najlepszych, a lud w każdej wolnej chwili oddawał mu cześć. Szczególnie pewna służąca, starająca się zawsze pomóc i królowi, i jego synowi. Pracowała za dnia oraz w nocy, dając z siebie wszystko. Niestety nie każdy potrafił to docenić.
- Przestaniesz się w końcu guzdrać? - syknęła na jasnowłosą księżniczka Lisanna. Trzy lata temu została adoptowana przez rodzinę królewską i stała się przyrodnią siostrą księcia. Niestety w przyszłości nie otrzyma korony, co dość mocno ją denerwowało.
- Ej! - zdziwiony mag lodu spoglądał na swoje ręce, w których jeszcze przed chwilą znajdowała się książka.
- Moja powieść Gray i też chcę coś z niej przeczytać.
- Ah, a nie wystarczyło ci pisanie? - zapytał, po czym spotkał się ze złowrogim spojrzeniem Heartfili.
- Mamusia ma rację.
- Tak, ciocia powinna czytać - mała podobizna czarnowłosego wzniosła palec do góry, przytakując.
- I ty przeciwko mnie... - wypuścił z ust powietrze, ostatecznie się poddając. Dziewczyna, czując że wygrała, poczęła opowiadać historię dalej.
Zacisnęłam powieki, czekając na kolejne uderzenie. Jednak do niczego takiego nie doszło. Ostrożnie spojrzałam przed siebie, a moje oczy znacznie się rozszerzyły.
- K-książę - wyjąkałam, widząc różowowłosego, trzymającego za rękę swoją przyrodnią siostrę. Pierwszy raz zdołałam ujrzeć go złego i na tyle zdeterminowanego, by sprzeciwić się dziewczynie.
- Dosyć Lisanna - syknął, po chwili puszczając dłoń niebieskookiej i podchodząc powoli do mnie. Wzdrygnęłam się, czując jak bierze me drobne ciało w ramiona i oddala się od zdezorientowanej księżniczki. Nie mogłam zdobyć się na żaden ruch, toteż całą drogę milczałam, wchłaniając jego cudowny zapach.
Ilekroć śniłam o brązowych, jak czekolada tęczówkach i tym prawdziwym uśmiechu. Przez wiele lat pragnęłam tylko jednego, aby w końcu mnie zauważył. By na mój widok kąciki jego ust się uniosły, a oczy zaświeciły iskierkami szczęścia. Chciałam poczuć się wyjątkowa, lecz wiedziałam, że... wiedziałam, że...
- Długo będziesz się tak na mnie patrzył? - zapytała podirytowana, krzyżując ręce. Gray cicho się zaśmiał, na co ona jedynie prychnęła.
- Znów pozwoliłaś ponieść się fantazjom - pokręcił głową, posyłając jej swój czarujący uśmiech - a jak wiem, mamy tutaj tylko niedoświadczone dzieci.
Automatycznie spojrzała na ośmiolatki, przypatrujące im się z jawnym zainteresowaniem. Może i przemoc nie była odpowiednio zastosowana w opowiadaniu... A raczej w ogóle nie powinna w nim występować. Nie mówiąc już o tym, do czego zaraz by doszło przez jej sprośne myśli.
- O jakie fantazje chodziło tatusiowi, ciociu? - mały, czarnowłosy chłopczyk o błękitnych tęczówkach uniósł rączkę, z pytającą miną. Podrapała się po głowie, mając ochotę owemu tatusiowi pokazać drzwi...w dosyć nieprzyjemny i bolesny sposób.
- Kontynuujmy lepiej - dodała, wypuszczając ze świstem powietrze i wracając do historii.
W pewnym momencie drzwi do jednej z komnat się otworzyły, a chłopak położył mnie na wielkim i bardzo wygodnym łóżku. Uśmiechnęłam się mimowolnie, czując się tak dobrze przez zwykły mebel. Szybko jednak wróciłam do świata żywych, spoglądając na wciąż stojącego brązowookiego.
- Książę... - zaczęłam, ale nagle mi przerwano.
- Żaden książę. Jestem Natsu, po prostu Natsu - odparł, szczerząc się. Od razu moja twarz przybrała szkarłatny kolor i z trudnością powstrzymałam się przed cichym westchnięciem. Czyżby to był najzwyklejszy sen? Jeżeli tak, to już nigdy nie miałam zamiaru się obudzić.
- Boli cię nadal? - podszedł bliżej, kładąc dłoń na mym czerwonym poliku. Fala gorąca przeszła mnie natychmiastowo, a ciało domagało się więcej pieszczot.
- N-nie. Już nie - "to dzięki tobie" pomyślałam, lecz w życiu nie byłabym gotowa mu tego wyznać prosto w twarz.
- To dobrze - ponownie uniósł kąciki ust, a moje serce przyśpieszyło swą pracę. Wycofał się, prawie że pod same drewniane drzwi, odwracając się jeszcze raz - odpocznij i nie martw się. Ten pokój służy za moją drugą sypialnie, więc nikt nie będzie ci przeszkadzać... - zamyślił się, pozwalając chwilowo mi działać.
- Lucy! Nazywam się Lucy - speszona spuściłam głowę.
- Lucy... Na pewno nie zapomnę - po tych słowach opuścił to pomieszczenie, a ja powstrzymywałam się od rozpłynięcia po kremowej kołdrze. Sposób w jaki wypowiedział to znienawidzone przeze mnie imię sprawił, że zaczęłam darzyć je niewyjaśnioną sympatią.
- Śpij mój książę - mruknęłam, zasypiając z myślą o lepszym jutrze. O kolejnym spotkaniu.
- Tak, tak, śpij książę. A Gray przejmuje teraz pałeczkę - zabrał jasnowłosej z rąk książkę. Odkaszlnął, nie zważając na morderczy wzrok dziewczyny siedzącej tuż obok. Przestudiował następny fragment powieści, po czym zaczął go powoli, a zarazem z ogromnym zapałem czytać. Sam był ciekaw zakończenia tej historii, lecz z pewnością nigdy się do tego przed Lucy nie przyzna.
Służąca przebudziła się po paru godzinach i najciszej jak potrafiła, opuściła komnatę. Przez dalsze dni zachowywała się, jakby całe to zajście nie istniało. Krzątała się po kuchni, przygotowując wraz z innymi kobietami śniadania, obiady, podwieczorki oraz kolacje. Zwykle od samego rana do późnej nocy zajmowała się sprzątaniem poszczególnych pokoi, lecz ani razu nie natrafiła na ten, do którego zaniósł ją pewien przystojny młodzieniec. Czas leciał niemiłosiernie szybko i nim się obejrzała płatki śniegu okryły cały królewski ogród. Zamiatając schody przed wejściem do pałacu, łapała się na byciu głową gdzie indziej. Stawał przed nią obraz młodego różowowłosego i momentalnie przybierała kolor dojrzałej wiśni. Jednakże nie tylko ona była taka roztrzęsiona. Natsu zdawał się nie zwracać uwagi na otaczający go świat. Przechadzał się po zaśnieżonych błoniach, nie mogąc odpędzić od siebie widoku jasnych kosmyków i skóry delikatnej niczym jedwab. Niczego nie rozumiał, a w szczególności targających nim uczuć.
- Książę, książę, czas wracać! Przeziębisz się! - nawoływała go niska dziewczyna o długich, powiewających za nią niebieskich pasmach.
- Wendy, prosiłem cię byś tak do mnie nie mówiła - z miną zbitego psa spojrzał prosto w jej szafirowe oczy.
- Oh, przepraszam Ksią...to znaczy panie Natsu. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - przepraszając, co chwila pochylała się i zaraz podnosiła.
- Wolałabym aby pan Natsu poszedł ze mną do zamku - nalegała, widząc jego nieugiętość. Jako medyk odpowiadała przecież za zdrowie chłopca i nie mogła pozwolić na jakąkolwiek chorobę. On zaś tylko westchnął, kręcąc z odmową głową.
- Naprawdę nic mi nie... - zaniemówił, a jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- P-panie Natsu? - patrzyła na niego w oczekiwaniu na odpowiedź, lecz nadal stał w bezruchu. Powoli zaczynała się bać, że przestał oddychać. Może i właśnie tak było. A wszystko spowodowała tylko jedna osoba, w którą wpatrywał się oniemiały książę.
~*~
Pośpiewywała cicho, zwabiając do siebie głodne zwierzęta, jakie nie przysypał biały puch. Wyjęła z dużej kieszeni ziarna i chleb, które po chwili oddała swym małym przyjaciołom. Z uśmiechem przyglądała się im, na moment zapominając o tym pięknym uśmiechu. Niestety nie na długo.
- Książę! - pisnęła, widząc go w oddali, przez co omal się nie przewróciła. Okręciła się wokół własnej
osi, pędzac następnie w stronę drzwi. Na nieszczęście nie chciały być one dzisiaj posłuszne, dlatego też długo się z nimi męczyła. Zbyt długo. Otóż różowowłosy już zdążył ją złapać i przyciągnąć bliżej siebie.
- Książę - spojrzała prosto w oczy chłopaka, któremu nagle zrzedła mina. Szybko się więc poprawiła.
- Natsu...
- Szukałem cię - odparł, a już w oddali można było wyczuć emanującą z niego radość i ekscytacje.
- P-przepraszam - w odpowiedzi usłyszała perlisty śmiech.
- Nie masz za co - położył dłoń na policzku jasnowłosej - tak bardzo chciałem cię zobaczyć.
Wystarczyła chwila, a oboje stali mocno zarumienieni. Nie mogli nic powiedzieć, jednakże ta cisza nie należała do tych krępujących. Przeciwnie, napawali się swym widokiem, czując coraz szybsze bicie serca.
- Lucy - szepnął, przysuwając się powoli do niej, a ona wciąż stała, jak zaczarowana. Nie czekając dłużej dotknął jej ust swymi ciepłymi i delikatnymi wargami. Przymknął powieki, nie zdejmując dłoni z twarzy blondynki. Pogłębił pocałunek w momencie, gdy ona zaczęła go oddawać. Wplotła palce w różowe kosmyki, rozkoszując się tym pięknym doznaniem.
- Panie Natsu! - głos Wendy przywrócił ich do świata żywych. Oboje cali czerwoni odsunęli się, spoglądając w inne strony.
- Książę, ja...nie. Przepraszam - jęknęła służąca, wbiegając do ogromnego pałacu. Trzymała dłoń dalej na ustach, chcąc do końca zapamiętać smak warg księcia. Wiedziała, że był to zarazem pierwszy i ostatni raz. Pobladła, potrącając pracujące pokojówki. Niestety nogi nie pozwalały jej stanąć i pomóc w sprzątaniu. Niosły dziewczynę prosto do pewnej komnaty o beżowej pościeli i wielkim, wygodnym łóżku.
- Co ja zrobiłam! - schowała twarz w poduszce, nie umiejąc powstrzymać spływających po niej łez. Prawdą było, że różowowłosy nigdy nie pokocha takiej służącej, a nawet jeśli... Król nigdy mu na to nie pozwoli.
- Dlaczego?! - klęła pod nosem, pozwalając kolejnym słonym kroplom zmoczyć doszczętnie ręcznie szyty materiał...
- Tatusiu, dlaczego płaczesz?
Gray gwałtownie przetarł oczy, kręcąc szybko głową. Lucy położyła głowę na jego ramieniu, następnie głaskając po czarnej czuprynie.
- Coś ci wpadło do oka... Biedactwo - oznajmiła z udawanym smutkiem, a dwójka dzieci cicho zachichotała.
- To nic. Po prosto p-przypomniało mi się c-coś.
- Co takiego wujku? - tym razem odezwała się mała blondyneczka. Czarnowłosy lekko się zarumienił, nie umiejąc nic sensownego wymyślić.
- Em, nic... Naprawdę nic takiego - przejechał dłonią po twarzy. Tym razem jasnowłosa śmiała się wraz z dziećmi.
- Lucy!
- Oh, no dobrze haha , czytaj dalej - na jej słowa jedynie westchnął, spuszczając ponownie wzrok na stronice księgi.
Dni leciały jeden za drugim, a z każdym kolejnym zbliżały się urodziny księcia. W ten czas służba dawała z siebie o wiele więcej, by tegoroczny bal wypadł jak najlepiej. Król coraz częściej przekonywał syna do małżeństwa. Bowiem osiemnaście lat to już odpowiedni wiek nawet na potomstwo. Lecz Nastu nie marzył o niczym innym, jak spotkaniu z piękną służącą. Mimo starań ona wciąż była dla niego niewidoczna. Gdziekolwiek pytał o jasnowłosą imieniem Lucy, otrzymywał przeczącą odpowiedź, bądź też nie dostawał jej wcale. A przechadzanie się po błoniach kończyło się zawsze samotnym powrotem do pałacu.
- Nie bądź głupi! Aj, na pewno ci się przyśniło.
Nie reagował w żaden sposób na słowa władcy. Nie mógł śnić, gdyż wciąż czuł usta blondynki na swoich. Obiecał, że nie spocznie, póki nie odnajdzie dziewczyny. "A zamek ogromnym jedynie się wydawał", powtarzał to ciągle, by nie stracić wiary.
~*~
Tym czasem dziewczę wzięło sobie za cel wysprzątanie wschodniej części zamku. Wiedziała, że On zagląda tu rzadko, dlatego postanowiła się ukrywać. Inaczej nie umiałaby spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki. Westchnęła, po raz setny wycierając to samo miejsce. Ujrzała na podłodze twarz smutną i rozgoryczoną. To była właśnie ona. Spoglądała na swoje odbicie z odrazą, rzucając po chwili w nie brudną ścierką. Powinna zapomnieć... Lecz jak, kiedy co dzień w śnie miała obraz pocałunku? Odruchowo dotknęła palcem warg i szybko zagryzła je zębami. Od dawna darzyła go pewnym uczuciem, które ostatnimi czasy znacznie się pogłębiło. Nie potrafiła tego kontrolować.
Po kilku godzinach odetchnęła z ulgą, ruszając następnie w stronę komnaty, którą dzieliła z dwoma służącymi.
- Co tu siie dzieje? - zapytała, widząc niezłe pobojowisko.
- Jak to Lu-chan, jutro bal! - Levi wraz z Juvią wesoło podskoczyły, ściskając swoje gotowe już kreacje.
- No tak, przecież na tą uroczystość król pozwolił przyjść również służbie - mruknęła, drapiąc się po głowie. Dopiero później coś do niej doszło... Zamarła, mając przed sobą tabliczkę z krótkim, a tyle znaczącym napisem. Zapomniała.
- T-to już jutro?! - spojrzała błagalnie na przyjaciółki, mając nadzieję, że jednak żartowały. Niestety prawda była inna, a ona już po chwili leżała na niewielkim łóżku z deszczową chmurą tuż nad jasną czupryną.
- Nie martw się Lucy - poczuła na ramieniu dłonie niebieskowłosych. Podniosła na nie wzrok, zastanawiając się, czy może być jeszcze gorzej.
- Juvia pomoże z dodatkami!
- A ja zaraz uszyję ci piękną sukienkę - dodała niższa, po czym obydwie zabrały się do pracy. Zdziwiona blondynka przypatrywała się wszystkiemu, a jej oczy powoli zaczęły napełniać się łzami.
- Dziękuję - złączyła dłonie na piersiach i spuściła głowę. Nadzieja powróciła... Była to prawdopodobnie ostatnia szansa zobaczenia ukochanego, zanim odejdzie szczęśliwie z inną spod ołtarza.
- Co ty robisz?! - oburzona patrzyła na poczynania chłopaka. Nic sobie nie robiąc z jej słów, dalej przerzucał kartki i ziewał.
- Nuuda, kiedy będzie się coś dziać? - zapytał, spoglądając na nią ze znużeniem. Pacnęła czarnowłosego po głowie, zabierając swoją własność.
- Tak się nie czyta! - prychnęła, zatrzymując się na ostatnich kartkach. Była zła, gdyż musiała opuścić sceny, jakie jej zdaniem wyszły najlepiej. Przewróciła oczami, kontynuując.
- Czas zacząć zabawę! - oznajmił radośnie król, latając nad salą w swej za dużej koronie.
- Aj, sir! - chórem odpowiedzieli mu wszyscy poddani, a impreza powoli się rozkręcała.
Nie czułam się za dobrze, kiedy tyle osób patrzyło się właśnie w moim kierunku. Przeszła mnie nagle fala gorąca, a to wszystko przez jednego różowowłosego. Zrobił krok do przodu, na co ja się cofnęłam. Ponowił ruch, zmuszając mnie ponownie do tego samego. Nie mogłam pozwolić na bliższe spotkanie, dlatego widząc go idącego, po prostu uciekłam.
- Czekaj! - krzyknął, przyśpieszając. Mimo, że serce kazało stanąć, nogi dalej prowadziły mnie w nieznane. Znaleźliśmy się w obszernej kuchni. W pewnym momencie zatrzymałam się po drugiej stronie stołu. Teraz tylko ten przedmiot nas od siebie oddzielał.
- Muszę ci coś wyznać!
- Nie, naprawdę. Nie jest to konieczne! - pokręciłam stanowczo głową, szukając drogi, którą spokojnie będę mogła pobiec i przy okazji oddalić się od księcia.
- Kocham cię! - krzyczał, wskakując na stół i zmierzając szybko do mnie. Od razu dałam susa pod owy mebel i udałam się w miejsce, gdzie chłopak stał wcześniej.
- Ja ciebie też! - klęłam w myślach za to, że akurat tym razem język nie mógł mi się poplątać. To stwierdzenie spowolniło na chwilę jego ruchy, dzięki czemu rzuciłam się do wyjścia z pomieszczenia.
Zaraz znów otaczali nas zewsząd goście i służba, a Happy spoglądał na naszą gonitwę z powątpiewaniem.
- Erza!
- Tak panie? - momentalnie zjawiła się u boku króla czerwonowłosa, kłaniając się.
- Zatrzymaj tą dziewczynę! - skinęła głową i zeskoczyła z podestu, próbując następnie namierzyć swoją ofiarę. Spanikowałam jeszcze bardziej, nie zważając na to, gdzie biegnę. W ostatniej chwili uniknęłam zderzenia ze ścianą, a mym obrońcom okaza...
- Mamusiu? - automatycznie wzrok każdego padł na dziecko.
- Muszę do łazienki.
Dawna Heartfilia zamrugała parę razy, lecz szybko na jej twarz wstąpił uśmiech.
- Jasne idź. Poczekamy - jak na zawołanie pobiegła, znikając za drewnianymi drzwiami. Fullbuster rozłożył się wygodnie na kanapie.
- Dlatego chciałem mieć syna - rzekł zadowolony, wypinając dumnie pierś do przodu.
- Tato...
- Wytrzymasz do końca!
Nie minęło dużo czasu, a mała kopia jasnowłosej siedziała już na miękkim dywanie obok swojego przyjaciela.
- Możesz ciągnąć dalej - ziewnął, kątem oka spoglądając na księgę. Odchrząknęła, a potem wszyscy wsłuchiwali się w jej głos. Ciekawość nawet u Graya była na najwyższym poziomie.
...a mym obrońcom okazała się być uzbrojona kobieta.
- Lucy! - usłyszałam znów w tak piękny sposób wypowiedziane moje imię. Ujrzałam biegnącego do nas Natsu, jednak na jego drodze stanęła Lisanna. Ich rozmowie przysłuchiwała się cała sala.
- Lisanna... - szepnął, zaciskając odruchowo pięści.
- Nigdy się nie nauczysz, prawda Natsu? - uśmiechnęła się, poprawiając różowowłosemu szalik. On, jak i ja staliśmy w osłupieniu. Nie spodziewałam się po niej takiego ruchu.
- No dalej. Idź do niej - odsunęła się, ręką wskazując na mnie, przez co lekko się speszyłam. Przytaknął, szczerząc się do siostry i dziękując. Nie spostrzegłam nawet, kiedy znalazł się tuż przed moją osobą.
- Erza, teraz!
- Tak, panie - odparła, a oczy moje i księcia rozszerzyły się. Bojąc się o swoje życie, zacisnęłam powieki, lecz zamiast bólu poczułam coś innego. Pocałunek, odmieniający w pełni moją przyszłość. Wiedziałam, że szkarłatnowłosa popchnęła go na mnie, lecz nie miałam jej tego za złe. Wręcz przeciwnie. Zdawało mi się, że był to początek czegoś cudownego...
- Już jestem! - dało się słyszeć czyjś głos, dobiegający z przedpokoju. Przed nimi wyrósł nagle Natsu, na którego rzuciła się rozradowana ośmiolatka. Okręcił się z nią wokół własnej osi, czemu towarzyszyły radosny śmiechy. Gray uśmiechnął się smutno w ich stronę, zwracając następnie oczy ku swemu potomkowi. Wiedział, że Juvia pozostanie przy nim już zawsze. Cały ten czas trzymał ją w swym sercu i nigdy nie wypuści. Dopóki miał czarnowłosego maluszka z jej pięknymi oczami, zawsze będzie czuł ją przy sobie. Nawet, jeśli odeszła już wiele lat temu...
- To może wspólnie przeczytacie ostatnie zdanie? - zaproponowała Lucy, obejmując obu mężczyzn. Kochającego męża i niezastąpionego przyjaciela.
Chłopczyk, jak i dziewczynka wzięli grubą książkę, po czym zaczęli czytać, prawie że równocześnie.
- I żyli długo i szczęśliwie.
Magowie westchnęli głęboko, spoglądając na swoje pociechy. Były one najcudowniejszą rzeczą, jaka mogła ich spotkać. Teraz z radością mogli obserwować dorastające dzieci, wyrastające ostatecznie na potężnych magów.
- A, apisk! - z ust dziewczynki wydobył się ogień, a z owej książki pozostał jedynie popiół. Do jej oczek dostały się łzy, które zaraz zleciały po bladych policzkach.
- Spokojnie mała - szepnął różowowłosy, obejmując córkę - ta historia już na zawsze pozostanie w naszych sercach, o tutaj. - Dodał, wskazując palcem na swoją pierś. Brązowooka wyszczerzyła się po chwili, w taki sposób, jak zazwyczaj robił to jej tatuś. Bo w końcu ta bajka opowiadała o jej kochających rodzicach. Tego zawsze będzie pewna.
- Ale się napaliłam! - krzyknęła, a w oczach Dragneel'ówny można było dostrzec najprawdziwsze ogniki.
~*~
Tak, właśnie w taki sposób dodaje się one-shota z rana. Przynajmniej w mojej strefie czasowej. xD Winna wszystkiemu jest babcia i brak u niej wifi. Faszerowała mnie jedzeniem, nie pozwalając odejść od stołu.
Wracając do wstawionej właśnie pracy... Cóż, mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Oczywiście dedykuje ją zamawiającej, którą w tym przypadku jest Marta Trzcińska. Starałam się wpleść w to komedię, dramat, jak i coś romantycznego. Czy mi wyszło? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Jestem ciekawa waszej opinii, a raczej ostrej krytyki. Pozdrawiam serdecznie i pragnę wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt wielkanocnych (minionych >.<). Wierzę w to, że wypadły wam one bardzo przyjemnie i dziś w śmingusa dyngusa zmoczyliście się wystarczającą...śniegiem. Śnieg w balonach w końcu też może być. xD
Do napisania moi kochani. Kolejne będzie znów Nalu. :3
Ha! Pierwsza! Ja zawsze czuwam, moja droga! I nie spodziewaj się ostrej krytyki! To było zajebiste! Tak zajebiste, że spać nie będę umiała! Kocham cię <333
OdpowiedzUsuńK: O matko, druga Lola sie zrobiła
T: Zamknij się!
Fajneeee :3 Naprawdę słodkie, a w jednym momencie chciało mi się płakać *__* Wspaniałe i czekam na kolejne one-shoty.
OdpowiedzUsuńMi też jest smutno ! Bo moje ukochane Gavi jest prawie na samym końcu ;( Ale one-shot świetny ! Szczerze to na początku zastanawiałam się czy to jednak jest Gary x Lucy, czy Natsu x Lucy, czy w końcu Juvia x Gray O.O I do kogo należy które dziecko, ale to nie problem ^^ Świetnie się czytało ! Królem był Happy ?! Padłam ! Natsu to książę *0* U....! Na początku byłam trochę zła, że to właśnie Lisanna skończyła jako postać negatywna, bo bardzo ją lubię ;( Jednak scena z szalikiem wszystko odkupiła ^^ Końcówka urocza ^^ Jednak ja już naprawdę nie czaje do kogo należało które dziecko xD A ta scena z toaletą ! Lepszego momentu nie było ?!
OdpowiedzUsuń"- Dlatego chciałem mieć syna - rzekł zadowolony,, wypinając dumnie pierś do przodu.
- Tato...
- Wytrzymasz do końca!" Padłam ^^ Humor był i romans też ^^ Co do dramatu to mało, ale można zaliczyć ;D Gray płakał O.O A....nie....Zapomniałam że tylko mu coś do oka wpadło ! Chcę więcej ! Już mam 1000 pomysłów na paringi które mi musisz napisać ! Czekam niecierpliwie na więcej ! Teraz o ile się nie mylę będzie we wtorek kolejne Nalu ^^
Moje NaLi jest na samym końcu...prawie xD
UsuńTwoje zamówienie zostało zrealizowane, zapraszam po odbiór: http://krytyczna-biel.blogspot.se/
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Juvia w tym ff nie żyje :'(
OdpowiedzUsuń